sobota, 24 września 2011

Wypucowana gęba PO ... i fryzjerka Cesia

Zawsze wiedziałam że za wypucowaną gębą PO stoi sztab groźnych specjalistów od PR.
Piszę "groźnych" bo w kontekście kryzysu światowego i pogarszającej sytuacji Polski - to włąśnie oszustwa stosowane przez tę partię są groźne dla Polski .
Wyborcy ślepi jak krety, głusi jak mój były mąż i głupi jak przysłowiowa fryzjerka Cesia - zagłosują na tego komu się garnitur bardziej świeci i kto lepiej wygląda w telewizji...
Myślenie i analizowanie wymaga bowiem zbyt wiele czasu i pochłania zbyt wiele energii, a w świecie gdzie codziennie wymyte reklamowanymi szamponami łby napycha się łatwostrawną informacyjną papką - wymaga jeszcze dodatkowo determinacji . Trzeba bowiem być bardzo zdeterminowanym żeby dotrzeć do informacji prawdziwych acz niewygodnych, przyswoić je ... i jeszcze wyciągnąć wnioski....

A jednak młodzi ludzie - którym nadepnie się na odcisk - potrafią się postawić i pomyśleć ...

Tak się i stało z kibolami... Niby " śmieci społeczne" - za jakie je uważa rząd - a jednak zaszkodzić mogą i honor swój mają ....

PO- wski PR - tego nie przewidział. Mam tylko nadzieję, że nie dadzą się ułagodzić byle obietnicami i nie uwierzą jeszcze raz wypucowanej gębie Tuska ...


A teraz wielce znaczący artykulik do pomyślenia - dla tych co to myśleć się nie boją ...
 
Dupko-bus w trasie .... i się dzieje :

Kulisy "spontanicznej" wizyty Tuska - prowokacja .

Logo dostawcy 
Miało być spontanicznie i z zaskoczenia, a okazuje się, że wszystko jest z góry ustalone. Mowa o rajdzie premiera Donalda Tuska (54 l.), który wsiadł w autokar, by objechać całą Polskę. Fakt to sprawdził - nie tylko kierunek jazdy jest ustalany wcześniej. Lokalne władze doskonale wiedzą, gdzie i o której zawita do nich lider Platformy.
– Nic nie zastąpi prawdziwej, szczerej rozmowy – zapowiadał premier Tusk, gdy ruszał ze stolicy. No to sprawdziliśmy...


REKLAMA Czytaj dalej



– Czy tak jak wczoraj było mówione, będziecie o 16.30? – dopytywał w rozmowie telefonicznej wiceprezydent Żyrardowa, który znalazł się na liście Tuska. Nie wiedział, że rozmawia z dziennikarzami. Był przekonany, że znów dzwoni do niego urzędnik z Kancelarii Premiera, by domówić szczegóły gospodarskiej wizyty. I tak oto zdradził kulisy kampanijnych wyjazdów.

– Staramy się wybierać miejscowości, gdzie spotykają się różne interesy i różni ludzie. Z tych codziennych wyjazdów ułoży się polska mapa potrzeb i pomysłów, ale też cała mapa pretensji – przekonywał jeszcze z Warszawy Tusk. I zapowiadał, że chce spotykać się z ludźmi w ich miejscach pracy, miejscu zamieszkania, w szkołach. Zapytaliśmy więc wiceprezydenta Żyrardowa, Grzegorza Obłękowskiego, gdzie premier powinien się pojawić się w Żyrardowie. – Żeby wstydu nie było – mówiliśmy wprost. – Przede wszystkim stadion, basen i hotel, cały kompleks – wybudowany za kadencji rządu. Wszystko nowoczesne i świeże. Jest jeszcze piękny park, którego rewitalizacja zakończyła się w 2007 r., na początku kadencji. Obiekty są blisko siebie, więc będzie wam łatwo dojechać – odpowiedział nam Obłękowski. – Obiekty są przepiękne – zachwalał.

A na koniec upewnił się, czy podana przez kancelarię dzień wcześniej pora wizytacji premiera się nie zmieniła. I poprosił, by mu na pół godziny przed przyjazdem Donalda Tuska dać jeszcze znać. Nie ma to jak spontaniczna wizyta...

Rozmowa z wiceprezydentem Żyrardowa:

Witam, ja z Kancelarii Premiera. Czy jest prezydent lub zastępca?

– Mają właśnie spotkanie, ale proszę poczekać, już łączę. (...)
– Grzegorz Obłękowski, słucham?

Panie Grzegorzu. Mamy tu chaos w związku z tymi wyjazdami premiera autobusem i chciałbym jeszcze podpytać o kilka rzeczy...

– Tak, słucham.

Nie wiem, o której przyjedziemy, bo mamy tu jeszcze radę ministrów. Ale możliwe, że będziemy mogli zawitać w Żyrardowie na dłużej, dlatego chciałem dopytać, gdzie moglibyśmy się pokazać. Tylko panie prezydencie – takie miejsca, żeby nie było wstydu.

– Przede wszystkim stadion, basen i hotel, cały kompleks – wybudowany za kadencji rządu. Wszystko nowoczesne i świeże. Jest jeszcze piękny park, którego rewitalizacja zakończyła się w 2007 r., na początku kadencji. Obiekty są blisko siebie, więc będzie wam łatwo dojechać.

Wczoraj mieliśmy taką sytuację, że dziennikarze zarzucali nam, że staliśmy po jednej stronie ulicy, a po drugiej było obdrapane przedszkole i nie chcieliśmy go pokazać. Tam u was nie będzie takich budynków w okolicy?

– Same obiekty są przepiękne (...).

Czyli tam można spokojnie się zareklamować?

– Oczywiście. Niech pan mi jeszcze powie, czy godzina się nie zmienia? Czy tak jak wczoraj było mówione będziecie o 16.30?

Mam nadzieję, że się wyrobimy.

– A możecie nam dać znać trochę wcześniej? Ja zostawię swoją komórkę i niech pan da znać trochę przed przyjazdem.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Psychiatryk dla Myszki Miki

 

F// Psychiatryk …

Psychiatryk dla Myszki Miki.. ?

Opowiastka o Honorze i „zdolności honorowej” Honoraty…
(publikacja na www.teksty.salon24.pl)
___________________________
Tyle zadęcia, wysiłku, drobiazgowości, wizyt wzajemnych, papierów, papierków, wiwisekcji, rżnięcia kadłuba i głąba na metr w głąb przekopanego, przeprosin złodziei za kradzież i lubowania się w pluciu na trumny, galowo zapięta w mundur ekspertyza plus mnóstwo ogromnie ważnych konferencji i kilkanascie miesięcy szumu informacyjnego mającego zaszumieć jak wierzby nam – wszystko po to, by w prostym wybiórczo-wyborczym rozumku pingwina utkwiło stwierdzenie:
Jest źle, ale nie aż tak jak mogłoby nie być… I w przyszłości się już nie powtórzy, oj, nie…
Mamy wspaniałych siedmiu, a może nawet i wiecej ich w tym strączku, może nawet cała orlikowa jedenastka, nie ma się czym przejąć, urlop zasłużony, weekend nie trzy lecz siedmiodniowy, luzik, trampki, krótkie majteczki, spoko, ale – (tu dla dzieci i młodzieży cytat z ośmiokrotnie po zamachniętych kulach dziurawego  Stefka ps. Burczymucha)  – „choćby niedźwiedź – to dostoję”, bo przyjaźń to piękna sprawa, a może i ważniejsza od paru innych.. (a jeśli się w cytatach pomyliłem to tylko dlatego, ze i ja też mam czasem prawo się pomylić)
Cały ten czas trwało w najlepsze zadeptywanie sladów jednych drugimi, pokrzykiwano i przepychano, rzucano ścierkami z tarasów na krzyż i w poprzek, popijano zimnym browarem, co kto znicz zapalił, zaraz gaszono, albo i nawet palące do worków na smieci wraz z pamięcią o zmarłych wkładano, trybunałowano po pachy i gardłowano, a każdy wuj na swój strój tłumaczył i w kilkunastu babilońskich językach, i wszystko po to – by kilkanaście miesięcy lansować tezę, że co niezatapialne ma prawo pozostawać na tratwie i ani drgnąć, nawet osypywane kwiatami, i udowodnić, że zoombie nie tylko mają duszę, lecz i są nastawieni przyjacielsko (do naszych reżyserów)…
Aż tu nagle – rypnęło.
Ciekawe, że biedny pan Minister od niewzruszonej chyba już niczym Obrony, którego żadna siła nie była w stanie odwołać tuż po katastrofie – stał się (tuż przed urlopem sejmowym i Wyborami) godny nagle „honorowego odejścia”?
Cóż to jest za zjawisko – ten Honor. Niekiedy, gdy już niby nie ma po co – odnajduje się i przydaje, a czasem, kiedy trzeba, to nawet pannie Honoracie na przyzwoitym herbacianym przyjęciu nagle się gdzieś bezpowrotnie zapodzieje, tak, tak… A najgorzej, gdy już ”po herbacie” i zaginie gdzieś bez śladu…
Czy mieć honor po prostu oznacza, że trzeba się dogadać i że i wilk ma być syty i … owca cała? Honor wtedy – dla obu stworzonek?
A dla nas co…? Też Honor… ?
A przecież od dawna wiadomo że poświęcony na ołtarzu dla Matki Ojczyzny pracowitej biedny minister jest tylko i aż psychiatrą, a główną odpowiedzialną za katastrofę jest i była (i ma zamiar aż po totalne zapomnienie być) ulubiona nasza komiksowa i dobranockowa bohaterka, Koziołka-Matołka, Toli z Woli co kiboli woli, Bolka i Lolka, psa Pluto, a może i samego Kaczora Donalda kuzynka – Myszka Miki…
Ona – jedna i tylko jedyna – z pewnoscią ma „żółte” papiery i dlatego jest (z nich wszystkich najbardziej) odpowiedzialna… no bo jak nie ona – to kto… ?
Yogi Misio…? Niee…
I to było (w piątek, 29.07.2011) do udowodnienia…

czwartek, 14 lipca 2011

Durno-krętki i durno-stojki ...czyli słowo o bączku ...

Rząd wydał miliony na bzdury - tyle kosztuje prestiż?

Fakt 


Bączki - gadżet polskiej prezydencji
Bączki - gadżet polskiej prezydencji (fot. pl2011.eu)

Jak się chce rządzić w Europie, trzeba sięgnąć do kieszeni. Tylko dlaczego aż tak głęboko? Wśród milionów wydanych na polską prezydencję są wydatki dziwaczne i zagadkowe: milion na bączki, 600 tys. zł na animowaną reklamówkę, której nikt nie chce oglądać, 58 tys. zł za... wycenę wartości marki polskiej prezydencji i jeszcze 94 tys. za zaprojektowanie samego logo. Okrągła suma pójdzie też na wycięcie z archiwalnych nagrań wypowiedzi znanych hollywoodzkich aktorów, m.in. Roberta Redforda i Russela Crowe'a, którzy mieliby w ten sposób promować Polskę.


430 mln zł – tyle będzie nas kosztować półroczna prezydencja w Unii Europejskiej. To prestiż, a nie realna władza, więc musi kosztować. Czy jednak na pewno aż tyle? Okazuje się, że kilka milionów zostanie wydanych na bzdury.

Gadżetem, który ma promować Polskę jest bączek. Rząd zamówił 12500 takich zabawek za niemal milion złotych. Średnio wychodzi po 80 zł. za sztukę, choć w sklepie takiego bączka można kupić niemal cztery razy taniej. Niezrozumiałym pomysłem było wydanie ok. 60 tys. zł na wycenę wartości marki polskiej prezydencji. Wyceny, jak donosi "Gazeta Polska", podjęła się firma Trio Management Corporate Finance. I cóż z tego, że prezydencja jest wyceniona na 82,5 mln zł, skoro przecież nikt jej od nas nie kupi, bo niby jak miałby to zrobić?

Dech w piersiach zapiera także cena animowanego klipu autorstwa Tomasza Bagińskiego i Agustino Egguroli, który został okrzyknięty przez internautów słabym i niezrozumiałym. Kosztował niemal 600 tys. zł! Jakby tego było mało, pojawił się w MSZ pomysł zmontowania kolejnego klipu. W nim światowej sławy gwiazdy swymi archiwalnymi wypowiedziami o Polsce mają promować nasz kraj za granicą. Gwiazdy nie byle jakie – Russell Crowe, Robert Redford czy Christoph Lambert. Jeszcze nie wiadomo ile ten klip będzie kosztować, ale patrząc na gaże tych gwiazd, pewnie słono.

Kryzys ekonomiczny dotknął wszystkich. Suma wydatków Polski na prezydencję miała chyba przekonać wszystkich, że jesteśmy zieloną wyspą. Szkoda tylko, że nie uniknięto okazji, by wśród tej zieleni zasiać sporo finansowych chwastów. 



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



Zastaw się a postaw się ....znane przysłowie, niestety w naszym kraju bardzo aktualne ...

A zresztą jak się nawet zastawimy - to i tak zdania o nas w Europie nie zmienią i będziemy kojarzyć się  z nie zawsze pracowitym hydraulikiem i prymitywnym posiadaczem kozy o imieniu żubrówka...


Dlaczego więc nie koza tylko bączki - równie idiotyczne i w dodatku do niczego ?

Czy wybitni projektodawcy wyobrażali sobie że panowie w parlamencie europejskim w przerwach sesji bedą sobie te bączki ręcznie malowane puszczać na pulpitach ? Czy może zaniosą do domu i bawić się będą z dzieciakami ku uciesze eleganckich małżonek ?


Bączek ... toż to cała Polska właśnie  - jeden wielki - nie chochoł - tylko bączek !


A największy durnowaty bączek na czele ...


I po co nam te durno-krętki  ?  Wystarczy już że w sejmie mamy durno-stojki !

niedziela, 10 lipca 2011

Miłej niedzieli ...

Witajcie !
Dwa dni spokoju i znów wirtualna szafa stoi ... no powiedzcie sami - czy by Was to nie wkurzyło ?
Mnie wkurza i z tej złości nawet tracę ochotę na pisanie ... zrestartuję komputer i spróbuję jeszcze raz ... a w ogóle to miłej niedzieli ! 

czwartek, 7 lipca 2011

Znowu problemy techniczne w starej szafie : (((

Znowu mi starą szafę na wirtualnej coś ( ktoś ? ) przyblokowało ...
Już w nocy próbowałam wejść na swoją stronę - a tu czarno i napis " brak wpisów na bloogu "
Klikam jeszcze raz otwiera się strona nowych wpisów ale tylko dla mnie - biorę na podgląd ...dupa !

Właściwie to powinnam już dawno uciec z tamtej szafy i pisać tutaj - ale jakoś mi szkoda tamtych opisanych po mojemu dni - z infantylną czerwoną różą ...
Poza tym myślę, że czytelnicy polubili też ten " ciemny kącik" szeptany. Bo tam jakoś tak bardziej intymnie niż tu - pomimo że tu sprawnie i nowocześnie ( i błędy poprawia)  : ))))


A może tu zmienimy skórkę ? Najchętniej sama bym ją zaprojektowała - ale nie umiem : (((

Panowie od blokowania " groźnych i naruszających " wpisów pomoglibyście -zamiast zamykać i utrudniać.

Panie znikający W... niech Pan się w końcu przyda szafie !  : )))) ... będę wdzięczna !

poniedziałek, 4 lipca 2011

Król jest nagi ... i mentalność ratlerka ...



Moi Drodzy ... Każdy z nas ma podobno prawo do własnego zdania a własne zdanie , wiadomo – to wypadkowa historii najbliższej i najlepiej znanej – historia własnej rodziny oraz własne bolesne doświadczenia. 

„ Obyś żył w ciekawych czasach !”  - to chińskie przekleństwo wspaniale wpisuje się w nasze niewątpliwie ciekawe czasy. 

Nie jestem ani politykiem ani socjologiem, ani filozofem, ani psychologiem ... ale z cała pewnością jakiś rozum mam a przede wszystkim dane mi było uczestniczyć w życiu naszego kraju – bardziej biernie , bo po próbie przerobienia mnie już w harcerstwie przez ówczesny system wychowawczy – skutecznie mnie do tego „ czynnie” zniechęcono.

Już wtedy w moim małym dziewczęcym łebku odzianym w bordowy harcerski berecik coś mi nie pasowało.
Owszem płonące ognisko i harcerskie pieśni o przyjaźni i wspólnocie – grzały serce ... ale już gadki o jedynym słusznym systemie i przeogromnej miłości do braci radzieckich do naszego kraju – nie ...

Swoim dziecięcym czystym sercem wyczuwałam w nich jakiś kolosalny i przerażający fałsz, jakieś gigantyczne oszustwo ... i gdzieś pod skórą czułam że nie powinnam jak baran podążać za głosem jedynej uczciwej władzy i jej rozlicznych przyjaciół.

W domu niczego  mi nie narzucano ... nie komentowano nawet zbytnio wydarzeń politycznych.
Ojciec trzymał mnie z dala od polityki – nawet kiedy rozczarowany i oburzony kłamstwami rzucił legitymacją partyjną ( Zresztą wtedy dopiero dowiedziałam się że w ogóle w niej był) i przeszedł na wewnętrzną emigrację.  

A ja milczałam i obserwowałam. To z cała pewnością był  z mojej strony grzech zaniechania – ale jak można protestować jak tak na dobra sprawę  nie wiadomo przeciwko czemu.  

Teraz wiem, że w trosce o moje bezpieczeństwo ojciec  nie mówił mi nic o prawdziwej historii mojego kraju , o śmierci moich dziadków o ich działalności politycznej i całej tej naszej polskiej  tragedii narodowej.

Szkoła za to pompowała we mnie miłość do towarzyszy i braci radzieckich ( którzy nas wyzwolili) i nienawiść do szwabów – przeciwko którym dzielny Janek Kos z Szarikiem wcielonym również łaskawie do utworzonej przez szlachetnych braci-Rosjan armii,  walczył w czołgu o imieniu RUDY.

Rosłam więc sobie w naiwności dziewczęcej całkowicie obojętna na polityczne zawieruchy i całkowicie obojętna na jakieś strajki stoczniowców, protesty robotników Radomia czy inne polskie -kozaczenie z szabelką. 

O Katyniu usłyszałam pierwszy raz po maturze ( w szkole o takich faktach nie mówiono).
Owszem zauważałam dziwne ściszanie głosu przy tematach polskiego ruchu oporu, działalności podziemnej, jakiegoś UB, czy SB – ale jako dobra młoda obywatelka wychowana przez oficjalne media nie zadawałam niewygodnych pytań  ... ( Uwaga, teraz zapatrzona w ekrany młodzież też nie zadaje !) 

Dlatego teraz, kiedy w końcu poznałam prawdziwą historię, w której żyli moi dziadkowie , mój ojciec i  ja mogę z całą pewnością jaką daje „ patrzenie z boku i wyciąganie wniosków z tego co się widzi” powiedzieć  że to w czym biernie uczestniczyłam i uczestniczę było i jest  jednym wielkim oszustwem !  FARSĄ , jakąś gigantyczną inscenizacją wariata szachowego – przestawiającego pionki na szachownicy.

 TO JEDNA WIELKA GÓWNO PRAWDA – którą na własne potrzeby karmią nas nasze elity polityczne
i w którą instrumentalnie wpisują się nasze elity podobno- intelektualne !!!

LUDZIE KRÓL JEST NAGI ! – zawołało dziecko w bajce Andersena pod tytułem „ Nowe szaty cesarza”
Ile w tej bajce prawdy ... ile gorzkiej znajomości życia...

A my wynosimy na piedestał kretyna i kolaboranta robiąc z niego wieszcza i mędrca narodowego ...

Słuchamy bajek ( stała wersja) o przyjaźni i wzajemnej pomocy, zapomnieniu, przebaczeniu, nowym otwarciu i tolerancji  dla inności...

Łykamy jak głodny piesek stojąc na dwóch łapkach „ zachodnie” przysmaki – gadki o naszej podobno nowoczesności  i europejskości...

LUDZIE, KRÓL JEST NAGI ...A PRAWDA TO GÓWNO PRAWDA ...a my  jesteśmy grajdołem Europy ...

Byliśmy, jesteśmy i będziemy ... bo jak to w znanym dowcipie o Polakach w diabelskim kotle ...

Nie trzeba ich pilnować – sami się topią, bo który tylko się wychyli to pozostali wciągają go zawsze w dół..
.
Na świecie liczy się tylko siła – a siłę daje kasa ... a nie jakieś miałkolenie o sumieniu i prawie !

NIE MA PRAWA – NIE MA SPRAWIEDLIWOŚCI – NIE MA PRAWDY ! Jest tylko prawda siły i prawda kasy...

WŁADZA = PIENIĄDZE ... reszta to g...wno i oszustwo , reszta to kit dla głupków, reszta to naiwność słabeuszy i  idealistów ... 

To smutne, to bardzo smutne ... że sami wybieramy rząd ( O głupoto bezdenna ! ) – który nie daje żadnych   szans na podniesienie znaczenia naszego kraju na świecie.

Rząd, który daje głaskać każdemu jak rozochocony ratlerek drygając na trzęsących się łapkach- patyczkach i wybałuszając błękitne jak niebo nad Gdańskiem tuskowe – oczka ...

O głupoto ludzka – o próżności bezdenna – o zachłanności nieogarnięta !

Żal....żal....żal...

Do napisania tych gorzkich słów zainspirował mnie komentarz pewnego internauty, na który trafiłam przypadkowo błądząc po zakamarkach internetu  ... zresztą przeczytajcie sami
Z mojej perspektywy trudno się z tymi słowami nie zgodzić :


;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;;


~lazymer [9 godzin temu]
Na naszych oczach ciągle zafałszowywana jest najnowsza historia Polski.
Partyjni działacze rodzinnie powiązani ze służbami terroru komunistycznego usilnie wybielają swoje życiorysy.
Czy to nie dziwne, że tyle lat po odzyskaniu niepodległości - jak teraz nazywamy wybory do sejmu kontraktowego w 1989, ciągle jeszcze żadnemu ze stalinowskich sędziów i prokuratorów nie spadł włos z głowy.
Spokojnie dożywają na emeryturach Stefan Michnik, Szymon Morel, w spokoju żyła prokurator Wolińska, nikt ich nawet symbolicznie nie potępił (a dopiero Lech Kaczyński wstrzymał wypłatę do Izraela emerytury komendantowi obozu ze Świętochłowic przyznaną jeszcze przez Rakowskiego).
Środowisko sędziowskie i dziennikarskie skutecznie oparło się lustracji, a na uczelniach brylują dawni aktywiści propagandy komunistycznej i nie straszny im IPN i sądy lustracyjne nie mające dostępu do najpilniej strzeżonych akt z lat 80 będących pod ochroną byłych esbeków z ABW.
Telewizja pokazuje zafałszowane materiały dotyczące lat 1968, 1970, 1976. W końcu czy to nie wszystko jedno, że w 1968 po czystce antysemickiej w aparacie władzy komunistycznej ubeków zastąpili esbecy, a Gomułka wypędził żydowskich partyjniaków z PZPR i aparatu terroru? Czy to wiele zmieniło? Czy rok 68 to rzeczywiście zryw niepodległościowy czy raczej kłótnia w rodzinie i czystka jednej frakcji zwyrodniałej komuny przez drugą?
Pociągnięcie studentów do wiecowania za hasłami wolnościowymi nie bardzo udało się rozszerzyć na zakłady pracy, gdzie starsi dobrze pamiętali wymordowanie przez komunistów podziemia niepodległościowego po 45 roku, pamiętali witanie armii czerwonej 17 września 39 przez żydokomunę.
Wzrusza wspomnieniami Michnik preparując materiały historyczne "do wierzenia" tak ochoczo teraz pokazywane w postubeckich mediach. Nazywanie Adama Michnika działaczem niepodległościowym, to jakby Jaruzelskiego nazwać demokratą, a stan wojenny obroną suwerenności.
W końcu niewiele trzeba szukać, by poczytać o jego rodzinnych powiązaniach z Komitetem Centralnym PZPR, o "czerwonym harcerstwie" Kuronia i o jego zajadłej walce o papier z wydawnictwami podziemnymi, by nie mogły się ukazać materiały o wymowie antyradzieckiej jak np. Wspomnienia z Kazachstanu księdza Władysława Bukowińskiego.
Jeszcze żyją ci, co widzieli jak Mazowiecki błagał Kiszczaka o posłanie ZOMO na studentów w Gdańsku w 1990, którzy przejęli archiwa nie dopuszczając do niszczenia esbeckich akt.
 Pamiętają jego wypowiedzi o niemożliwości wstąpienia Polski do NATO.
 Druga Solidarność posłuchała doradców z bandy Michnika i Geremka powiązanych z esbecją, skutecznie blokując Gwiazdę i Walentynowicz po to by wygrał TW Bolek.
Niewykorzystanie szansy zniszczenia komuny w momencie gdy była najsłabsza daje nam smutny obraz dzisiejszej Polski zniszczonej przez stan wojenny (wprowadzony bezprawnie, niezgodnie z Konstytucja), układ Okrągłego Stołu i Magdalenki, co świętowali zgodnie przy wódce "ludzie honoru", Michnik, Kuroń, Wałęsa, Jaruzelski, Urban i Kiszczak.
Teraz PObolszewia razem z SLD osiąga w mediach 50% poparcie, a na 100 najbogatszych Polaków nie ma żadnego nie powiązanego wcześniej z handlem bronią za komuny, spółeczkami powiązanymi z WSI, esbecją lub milicją...

wtorek, 28 czerwca 2011

Słowo na Środę ....


Oto prawdziwe oblicze naszego kraju. Po raz pierwszy zgadzam się z panią Środą. 
Jak wyraźne musi być zjawisko lekceważenia zdania obywateli a nawet powiem więcej - ograniczenia swobód obywatelskich i " zamordyzmu" żeby nie pojechać Rydzykiem - totalitaryzmu ... żeby spowodować tak ostrą krytykę ze strony  środowisk zdecydowanie do tej pory pro- rządowych ...

Zresztą poczytajcie sami :


"Komorowski powinien wstydzić się przed Obamą"

Magdalena Środa
wp.pl
wp.pl | dodane 2011-05-30 (07:15)
"Komorowski powinien wstydzić się przed Obamą" Prezydent Barack Obama i prezydent Bronisław Komorowski(fot. PAP / Jacek Turczyk)
Obama był w gorszej sytuacji niż Breżniew. I sekretarz ZSRR widział przynajmniej sztucznie zgonione tłumy. Obama widział wyłącznie policję, straż miejską, ponure puste ulice, lub nielicznych kierowców, którzy godzinami stali na skrzyżowaniach, bo przyzwolenie na jakikolwiek ruch zagrażało reputacji polskiej władzy. Na miejscu Komorowskiego spaliłabym się ze wstyduMagdalena Środa
Żaden cywilizowany, suwerenny kraj na świecie nie wyrzuciłby 2 milionów mieszkańców z miasta po to, aby prezydent obcego mocarstwa czuł się bezpiecznie. W żadnym kraju władza nie ma takiej pogardy dla praw i swobód obywateli - tak się dzieje tylko w Warszawie i może w Kabulu. Obama był w gorszej sytuacji niż Breżniew, bo zobaczył Warszawę wyglądającą jak wielki plac więzienny, gdzie jest czysto i pusto. Dla Breżniewa przynajmniej zganiano tłumy - pisze Magdalena Środa w Wirtualnej Polsce.


Wizyta Baracka Obamy pokazała, w jak wielkim stopniu nasze państwo dziedziczy kompleksy polskiego zaścianka, komunistyczne metody sprawowania władzy i ogromną pogardę dla obywateli. Władza uznała, że nic tak nie szkodzi bezpieczeństwu prezydenta, jak mieszkańcy miasta, w którym przebywa. Toteż cały wysiłek i wielkie pieniądze skupiono na tym, by obywateli się pozbyć, a miasto przedstawić jako wielki plac więzienny, gdzie jest czysto, pusto i gdzie przebywają wyłącznie specjalne służby. Udało się!


REKLAMA Czytaj dalej



Obama był w gorszej sytuacji niż Breżniew. I sekretarz ZSRR widział przynajmniej sztucznie zgonione tłumy. Obama widział wyłącznie policję, straż miejską, ponure puste ulice, lub nielicznych kierowców, którzy godzinami stali na skrzyżowaniach, bo przyzwolenie na jakikolwiek ruch zagrażało reputacji polskiej władzy. Na miejscu Komorowskiego spaliłabym się ze wstydu, że państwo na czele którego stoi, jest tak wystraszone, tak czołobitne wobec obcej władzy, że potrafi zamienić stolicę w pustynię, byleby tylko pokazać, że prezydent USA jest znacznie ważniejszy niż obywatele.

To, co się działo w czasie wizyty Obamy w Warszawie dowodzi kompletnego braku profesjonalizmu służb, bo co to za służby, który troszczą się o bezpieczeństwo jednej osoby kosztem dwóch milionów. W żadnym innym cywilizowanym kraju na świece nie paraliżuje się życia miasta, by ubezpieczyć jedną wizytę.

Być może wymagania takie stawiała strona amerykańska. Ale też żaden cywilizowany, suwerenny kraj na świecie nie przystałby na takie warunki. Londyn, Paryż, Berlin czy Madryt nie wyrzucają swoich mieszkańców, by prezydent obcego mocarstwa czuł się bezpiecznie. Robi się tak być może w Kabulu. I w Warszawie. W żadnym kraju władza nie ma takiej pogardy dla praw i swobód obywateli. W Warszawie było w jak w stanie wojennym, gdzie z obywatelami, dla zapewnienia spokoju można było zrobić wszystko. Niewiele widać od tamtych czasów się zmieniło.

Wywożono samochody nawet z miejsc oddalonych o kilka kilometrów od trasy przejazdu, zamykano restauracje i sklepy (czy państwo zwróci właścicielom za poniesione straty?), odstraszano turystów, stawiano zasieki, wieszano sznury, które miały oddzielać radosny tłum od radosnego prezydenta, a tymczasem one wisiały w pustce, jak liny czekająca na wisielca.

Oczywiście wszystko to ułatwiło pracę BOR-owi i innym dzielnym chłopcom od bezpieczeństwa. Mogli bawić się swoimi gadżetami, bronią, nasłuchem, kamizelkami kuloodpornymi, bo mieli pewność, że jeśli ktoś komuś zagraża to tylko oni samym sobie.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski