Dobry ( bardzo późny ) wieczór ...
Wyspałam się przy filmie, jednym, później drugim - tak że teraz czuję się całkiem świeżo i mogę do Was napisać. Dzień mi się przestawił z nocą, bo mój najmłodszy synek Dżihad ( Chyba zmienimy mu imię na Dżigit - też wojowniczo, ale nie terorystycznie ) budzi się tak jak niemowlę - kilka razy w nocy i piszczy ...
Ale żeby tylko piszczał .... leje i nie tylko - tam gdzie stanie - tak, że kiedy otwieram drzwi od pokoju, w którym jest zamknięty to nie wiem gdzie stanąć, bo same kałuże. On za to wie i ciesząc się, że widzi mamusię - bez stresu, kilkakrotnie włazi we wszystko co zrobił roznosząc to "wszystko" pod nasze sypialnie ...
MASAKRA ! ..... Nie wytrzymam ....do budy ! wrzeszczę wściekła ... i zaraz robi mi się żal tego słodkiego maleństwa zwanego w przypływie wściekłości również " Forfiter" - bo gryzie wszystko co pod słodkim pyszczkiem przez 24- godziny na dobę...
Kot patrzy na intruza z dystansem i omija psiaka wielkim kołem, jednak w jego oczach oprócz pogardy można wyczytać jeszcze groźbę : " Podejdź szczeniaku bliżej , to tak ci ten pyszczek biały pokanceruję że pożałujesz !
- Zagrożenie ze strony kota jest realne i wiem, że do konfrontacji dojdzie prędzej czy później - bo kot ma zadawnione porachunki z ojcem szczeniaka, czyli Floretem, który pogryzł go dwa miesiące temu ...
Wendetta wisi w powietrzu ... Mam jednak nadzieję, że cały mój zwierzyniec nie ucierpi bardzo od ran szarpanych i drapanych ...i nie będę musiała wozić delikwentów do zaprzyjaźnionego ( choć nie taniego) weterynarza.
Na razie wypatruję wiosny, żeby wyprowadzić małego do wspólnej z Floterem budy, ocieplonej, wielkiej jak domek campingowy i wyłożonej starym gąbkowym materacem.
Od dwóch dni wyprowadzamy małego na spacer.
Pierwszego dnia o mało się nie utopił w oczku przysypanym śniegiem, a oczko głębokie bo ma aż 160 cm. Psiunię złapałam jak zapadały mu się przednie łapy.
Dziś już wypuszczam go na stronę Floreta odgrodzoną od ogrodowej drewnianym płotem . Jednak Dżihad swobodnie przechodzi pomiędzy deskami, tak że to właściwie żadne zabezpieczenie.
Ale jeszcze tylko przez miesiąc, dwa, bo mały rośnie...rośnie ...rośnie jak na drożdżach i niedługo między sztachety się nie zmieści....
Niestety " drożdże " drogie jak cholera - bo za 4 kg płacimy prawie dwieście złotych.
Poradzili nam zamawiać przez internet - jest taniej ( jutro przywiozą za tę samą sumę 15 kg - to jest różnica )
Jeśli mały ma wyrosnąć na wielkiego psa - nie możemy na jedzeniu oszczędzać i musi dostawać najlepszą karmę , która wzmocni mu kości i stawy - bo duże psy muszą przecież dźwigać wielki ciężar.
Nie wiem jak sobie poradzę z takimi dwoma potworami na podwórku, szczególnie jeśli mały będzie miał tak jak jego ojciec psie ADHD i nie usiedzi spokojnie ani przez chwilę ....
.................................................................... ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz